Dzikość - wrześniowy spacer w Puszczy Kampinoskiej
Kiedy rozpoczynaliśmy spacer i siedzieliśmy w kręgu, odkryliśmy, że jedno z miejsc przypadkiem należy do mrowiska. To był dla nas wyraźny znak, że w czasie tego spaceru będzie zwierzęco. I było.
Doświadczanie i poszukiwanie dzikości było jednym z głównych celów spaceru. Niestety dzikość nie jest możliwa do osiągnięcia przez nas w pełni. Dzięki leśnym spacerom możemy przejść jedynie do strefy pomiędzy, którą Japończycy nazywają satoyama. To przestrzeń pomiędzy życiem w mieście, a dzikością. Przestrzeń, gdzie możemy się uczyć od lasu.
Obserwacja zwierząt przyniosła refleksje o czasie, którego nie odczuwają zwierzęta. One są skupione na podążaniu za zaspokojeniem potrzeb. Mogą iść w dowolnym kierunku, nie muszą iść ścieżkami, nigdzie im się nie spieszy.
Samo zatrzymanie się i patrzenie na ruchy żuków czy mrówek było relaksujące. Na ścieżce było je widać o wiele częściej niż na mchu. Bo dopiero po podniesieniu kawałka, ukazywał bogaty świat.
Dzikość można postrzegać bardzo romantycznie. Jako wyzwolenie, bieganie nago, kąpiele w jeziorze, obserwacje zwierząt w ich środowisku, podążanie za potrzebami. I znów - bez uważności - w czasie takiego spaceru można dużo stracić. Dzikość to siła brutalna - potrafi zmiażdżyć kogoś, kto nie szanuje jej zasad. Oglądaliście "Into the wild?". O tym podwójnym obliczu przyrody możecie przeczytać artykuł w Dzikim Życiu: https://dzikiezycie.pl/archiwum/2013/czerwiec-2013/dwa-oblicza-przyrody-albo-ostatni-szlak-supertrampa
Przeszliśmy tym razem niewiele - 1,5 km w jedną stronę. Ale było warto rozmawiać i pogłębiać doświadczenia. Dzikość musimy odkrywać, bo w mieście mamy jej tak niewiele.
Zdjęcie: Joanna Kozos
Komentarze
Prześlij komentarz